Na niecodzienne znalezisko natrafiła grupa pasjonatów historii pod wodzą dr Marka Łuczaka. Porządkując i prowadząc ewidencję na jednym z cmentarzy w szczecińskim Dąbiu, natrafili na ukrytą tam barokową płytę znanego ludwisarza Johanna Jacoba Mangoldta i jego żony Dorothei z 1699 roku.
Znany i zasłużony dla kultury i dziedzictwa w naszym kraju prezes Pomorskiego Towarzystwa Historycznego dr Marek Łuczak, wspólnie z przedstawicielami z Fundacji Droga Lotha i gronem wolontariuszy. W dniu dzisiejszym (27.12.2020) w okolicach Szczecina Dąbia prowadzili prace mające na celu uporządkowanie jednego z zapuszczonych starych poniemieckich cmentarzy oraz przeprowadzenie jego ewidencji.
„Spodziewaliśmy się nagrobków z przełomu XIX i XX wielu, być może nawet pozostałości po wojnie, ale odkrycia jakiego dokonaliśmy nie da się porównać z niczym. Pod zaroślami, liśćmi i około 10 centymetrową warstwą gleby oraz korzeni odnaleźliśmy barokową płytę nagrobną. Trafiła tu zapewne z jakiegoś znacznego kościoła by uchronić ją przed bombardowaniami.” – można przeczytać w mediach społecznościowych Fundacji Droga Lotha
Po szybkim sprawdzeniu źródeł przez pasjonatów wiemy już że płyta należy do znanego szczecińskiego ludwisarza (rzemieślnika odlewającego dzwony) i jego małżonki.
„Działając w latach 1690-1699 Johann Jacob Mangoldt odlał 22 dzwony m. in dla Katedry św. Jakuba w Szczecinie, kościoła św. Mikołaja oraz m. in. dla kościołów w Baniach i Włodyniu. Przejął on zakład ludwisarski po Lorentzu Kökeritz.” – napisał na jej temat dr Marek Łuczak
Sama płyta jest bardzo sporych rozmiarów, liczy prawie 3 metry długości i 1,7 metra szerokości. Została wykonana z piaskowca i jak na 321 lat jest wciąż świetnie zachowana.
„Wykonano ją dla ludwisarza i jego małżonki Dorothei na miejsce ich pochówku, najprawdopodobniej w kościele św. Jakuba w Szczecinie lub kościele Najświętszej Marii Panny lub kościele św. Mikołaja w Szczecinie. Płytę prawdopodobnie wywieziono w celu jej zabezpieczenia z kościoła i ukryto podczas II wojny światowej na cmentarzu z 2 poł. XIX w.” – dodał dr Łuczak
Pasjonaci o swoim odkryciu tego cennego zabytku powiadomili już służby konserwatorskie i zabezpieczyli obiekt. Który jak wspominają powinien trafić do kościoła św. Jakuba lub Muzeum Narodowego w Szczecinie.
Gratki, ale Pan dr. Łuczak jest Policjantem i bardzo nie lubi detektorystów. Taki psikus.
W świetle obecnych czasów my również propagujemy prowadzenie poszukiwań na podstawie pozwolenia od WKZ i to czy ktoś jest policjantem czy weterynarzem nie znaczy że nie może być też pasjonatem historii.
Ale on nawet nie lubi tych z pozwoleniami WKZ, taki psikus.
Lubi nie lubi, prawo jest prawem. Taki psikus [;
Konserwator zabytków i muzeum pewnie by wolało aby wszystko gniło w ziemi. W tym kraju strach jest coś odkopać.
Piękna ta płyta! To aż nieprawdopodobne, że wciąż możliwe są tej klasy odkrycia.
Jak się dziwić skoro wszystkie cmentarze zaorano po II wojnie. Nie znajdziesz mogiły sprzed 1944 roku.
A kto Ci takich bzdur naopowiadał?
Tysiące, z wręcz dziesiątki tysięcy takich cmentarzy są.
Całkiem inna sprawa, że średnia pamięć ludzka miejsca pochówku to zaledwie 40-50 lat i kończy się odwiedzanie przez bliskich, tym bardziej więc nic dziwnego, że poniemieckie, ewangelickie cmentarze zaczęły popadać w zapomnienie już pół wieku temu.
O wiele dłużej niż w miastach, żyją tylko nagrobki na wiejskich cmentarzach gdzie pozostały głęboko skoligacone wielopokoleniowe rodziny i nagrobki są utrzymywane pomimo upływu nawet ponad wieku.
Na normalnych cmentarzach, czy to komunalnych czy przykościelnych opłata jest wnoszona na 25 lat, potem o ile nie zostanie przedłużona grób ulega likwidacji.