Skarb z Pińska jest nabytkiem, który do muzeum Narodowego w Lublinie trafił jeszcze jesienią zeszłego roku, jednak dopiero teraz muzeum pochwaliło się nim, oraz przedstawiło co dokładnie wchodzi w jego skład.
Skarb z Pińska trafił do Muzeum jako nabytek, został zakupiony od spadkobierców profesora Edwarda Soczewińskiego, który z zamiłowania był kolekcjonerem i numizmatykiem. W jego skład wchodzi w sumie 541 sztuk arabskich monet, srebrne ozdoby jak zausznice czy lunula oraz złom srebra w postaci m.in. fragmentów ozdób. Wkrótce ten niezwykły zbiór ma trafić na ekspozycję gdzie z pewnością będzie budził wielki zachwyt.
Ten całkiem sporych rozmiarów srebrny skarb został znaleziony w okolicach Pińska na Polesiu, czyli na terenie obecnej Białorusi. Wydatowany został na drugą połowę X wieku. Jego rozpiętość czasowa to około 100 lat – najstarszą monetą w skarbie jest dirham Ya’quba ibn al-Layt z lat 868-878, zaś najmłodszymi, ściśle datowanymi monetami są dwa dirhamy Abd al-Malika ibn Nuha wybite w roku 955/6. Co więcej w skład srebrnego depozytu wchodzą słowiańskie ozdoby (18 sztuk) oraz siedmioczęściowy zbiór fragmentów ozdób, który można określić mianem złomu.
Niewątpliwie jedną z bardziej zjawiskowych części tego skarbu są właśnie ozdoby i ich półprodukty, szczególnie te zdobione filigranem (metoda granulacji).
Nazwa „filigran” pochodzi od łacińskich słów „filum” (nić) i „granum” (mały koralik, granulka). Przyglądając się granulowanej dekoracji niewielkich przedmiotów, nie sposób nie zadać pytania: „jak oni to robili”? Przypomnijmy zatem, że tajemnicą tej techniki było doprowadzone do perfekcji lutowanie. Zanim poznano metodę lutowania, połączenia różnych elementów wykonywano za pomocą zaginania, nitowania / zakuwania. Później lutowano za pomocą stopu, który miał niższą temperaturę „płynięcia” od materiału, z którego wykonywany był dekorowany przedmiot. Ale taki dodawany lut, w formie nawet najdrobniejszych pelek, pozostawiał widoczną spoinę – zwłaszcza, jeśli lutowane elementy były bardzo drobne.
Być może przypadkiem odkryto, że mikroskopijne drobinki czystej miedzi nałożone na powierzchnię elementów wykonanych ze stopów srebra i / lub złota po podgrzaniu przedmiotu powodują, że niejako „punktowo” obniża się tam temperatura topienia materiału, umożliwiając bezśladowe zespolenie drobnych elementów. Najstarsze przykłady granulacji pochodzą z Ur i są datowane na okres od 2560 do 2500 p.n.e. Są to przeważnie przedmioty wykonane ze złota.
Ok. 800 do 500 lat p.n.e. Grecy i Etruskowie wykonywali kompozycje techniką filigranu i granulacji, lutując granulki o średnicy nawet 0.02 milimetra! Jako „lutowia” używali minerału, który nazwali chryzokolla (od słów „chrysi” – złoty i „kolla” – klej, czyli „klej do złota”; pod względem chemicznym jest to uwodniony krzemian miedzi). Metodę tę kontynuowali starożytni Rzymianie. Z czasem umiejętność ta uległa zapomnieniu i czekała na ponowne „odkrycie” i teoretyczne wyjaśnienie zaproponowane przez dr Hansa Joachima Wagnera w 1913 r. oraz opatentowanie przez londyńskiego złotnika H. A. P. Littledale na początku XX stulecia. Ten sposób łączenia najdrobniejszych elementów nazywany jest lutowaniem dyfuzyjnym.