Niemiecka tajna broń z okresu II wojny światowej odkryta na Pustyni Błędowskiej. Znaleziona „V–1” to tak naprawdę bezzałogowy samolot, tzw. bomba latająca, która jest jedną z lepiej zachowanych i kompletnych z dotychczasowo odkrytych nawet w skali świata.
Pustynia błędowska to nie tylko jedna z większych ciekawostek przyrodniczych i krajobrazowych w Polsce, zlokalizowana jest na pograniczu województw śląskiego i małopolskiego. To już w epoce lodowcowej na tereny dzisiejszej pustyni zostały naniesione piaski i żwiry. Później ten obszar porastał gęsty las, który od XIII wieku był eksploatowany na potrzeby kopalni srebra i ołowiu działających w okolicy pobliskiego Olkusza. To właśnie gwałtowna wycinka drzew i pobór wód gruntowych doprowadziły do powstania tu obszarów pustynnych. Na początku XX wieku zaczęto obserwować na tym terenie burze piaskowe oraz nawet zjawisko „fatamorgany”.
Ze względu na swój unikatowy bezludny charakter Pustynia Błędowska wykorzystywana była w przeszłości jako poligon, co miało miejsce już w podczas I wojny światowej, a następnie w okresie międzywojennym. W trakcie II wojny światowej Pustynia Błędowska była wykorzystywana przez Niemców do ćwiczeń różnych formacji m.in. był to poligon Luftwaffe – pod względem wywiadowczym rozpracowywany przez Okręg Śląski Armii Krajowej. Mitem jest jednak, że ćwiczyły tam jednostki Afrika Korps, prawdopodobnie testowano tam tylko dla nich sprzęt i umundurowanie.
Na ślad tajnej broni Hitlera Fieseler Fi 103 nazywanej potocznie V-1 natrafili poszukiwacze reprezentujący Stowarzyszenie Pasjonaci Historii Polonia Minor, którzy są organizacja non-profit zajmująca się badaniem, odkrywaniem i popularyzowaniem historii regionu historycznego Małopolska. Mam przyjemność obejmować ich patronatem medialnym, więc z podwójną przyjemnością przeprowadzę krótki wywiad z Tomaszem Kajdanem, prezesem stowarzyszenia.
- Wiem że Wasze Stowarzyszenie powstało niedawno jednak z eksploracją macie do czynienia już ponad dekadę, jakie macie plany i założone cele?
„Tak, to prawda, w KRS zostaliśmy zarejestrowani z końcem stycznia 2024 roku, zatem formalnie działamy od niedawna. Niemniej jednak wcześniej, przez wiele lat udzielaliśmy się w innych organizacjach, w tym również stowarzyszeniach eksploracyjno-historycznych i grupach rekonstrukcyjnych. Z założenia naszym celem jest krzewienie polskiej kultury i historii, zwłaszcza u najmłodszych ale nie tylko. W naszą dewizę wpisują się słowa: „Wszystko, co dzisiaj było dla nas pamiątką, jutro może być zasypane pyłem zapomnienia. Obowiązkiem żyjących jest zebrać te ułomki i okruchy najdroższych pamiątek przeszłości i w pamięci przyszłych pokoleń zapisać”.” – odpowiada Tomasz Kajdan
- Jak widać nikt nie ma monopolu na spektakularne odkrycia, a Wasz debiut świetnie to potwierdza. Czy odkryta przez Was niemiecka „wunderwaffe” to przypadkowe znalezisko?
„W kwestii poszukiwań „wunderwaffe”, potocznie zwaną rakietą, czy też latającą bombą V1, to muszę zdecydowanie zaznaczyć, że prowodyrem tego przedsięwzięcia był członek naszego stowarzyszenia – Mateusz Maj. To właśnie on – jak sam wiele razy podkreślał – „od zawsze interesował się pustynią i tym, co się na niej działo”. Często przemierzał jej piaski i okalające ją lasy w poszukiwaniu śladów i reliktów przeszłości. Sięgał również do literatury, zagłębiał się w nieznane nam odmęty internetowych for w tym forum „Strażnicy Czasu” prowadzone przez Marka Nuckowiskiego. To właśnie tam Mateusz trafił na udostępniony przez Marka materiał filmowy ze zrzutu V1 na Pustynię Błędowska, która wchodziła niegdyś w skład kompleksu znanego jako Udetfeld. Były to jedne z pierwszych udostępnionych archiwalnych materiałów dotyczących poligonu wojskowego i lotniska w Pyrzowicach dzisiaj dobrze nam znanego jako „Międzynarodowy Port Lotniczy Katowice ” Jak słusznie zauważyłeś Pustynia Błędowska od wielu lat służyła za poligon wojskowy, bo – i za czasów okupacji, przez lata powojenne, aż po dzisiejsze – w różnym stopniu wojsko wykorzystywało tereny pustyni. W związku z tym, między innymi właśnie niemieckie wojska, testowały na poligonie Udetfeld różnego rodzaju broń. Zrzucały wiele eksperymentalnych, prototypowych rakiet i bomb, również „betonowych” V1, co udokumentowane jest na filmie.” – dodaje prezes SPH Polonia Minior
- W jaki sposób trafia się więc na trop rakiety V1?
„Nasz kolega Mateusz swą wnikliwością i dociekliwością, jak przystało na rasowego pasjonata, nie odpuszczał i drążył temat. To pewnego razu zaowocowało niecodziennym znaleziskiem. Wodzony tropem rakiet V1, spacerując po terenie okalającym pustynię, trafił na sporych rozmiarów obiekt. Po głębszej analizie okazało się, że jest to wrak silnika rakietowego właśnie od „wunderwaffe”. Teren prywatny, nieogrodzony, sąsiadujący z pustynią. Trzeba było dowiedzieć się do kogo należy. Nie było łatwo ale udało się skontaktować z właścicielem. Opowiedzieliśmy historię, zapytaliśmy czy możemy zabezpieczyć przedmiot. W odpowiedzi usłyszeliśmy: „bierzcie”. Zatem zgoda jest, ale wstrzymajmy się jeszcze, rozszerzymy teren działań, zorganizujemy pozwolenia. W tym przypadku udaliśmy się z wnioskiem do Nadleśnictwa Olkusz, gdzie również opowiedzieliśmy historię miejsca i o tym, czego chcemy poszukiwać. Tu należy wspomnieć o wyrozumiałości i – bądź co bądź – również zaciekawieniu ze strony Nadleśnictwa. Następnie, już z pozwoleniem od lasów, udaliśmy się do Wojewódzkiego Urzędu Konserwatorskiego w Krakowie, gdzie pozwolenie wydane zostało w zasadzie bez najmniejszego problemu. I na koniec planowanie akcji, do której sukcesu również przyczyniła się gmina Klucze, za co jesteśmy niezmiernie wdzięczni.” – tłumaczy dalej
- Pustynia Błędowska od wielu lat była terenem intensywnych ćwiczeń wojskowych i poligonem, gdzie do dziś organizowane są m.in. skoki desantu. Wiem że prowadzone było tam przez kilka lat gruntowne oczyszczanie terenu z niewybuchów i niewypałów, jak to możliwe że ominięto tak ogromny sygnał?
„Co do rozminowania terenu, to niestety nie znam szczegółów. Być może obiekty przez nas odnalezione już wcześniej zostały zlokalizowane? Silnik w zasadzie znajdował się, jak już wspomniałem, na terenie prywatnym a sama latająca bomba już nie. Być może została odnaleziona wcześniej ale uznano obiekt za niegroźny kawał bliżej niezidentyfikowanego żelastwa. Trzeba pamiętać, że w okolicznych gospodarstwach sąsiadujących z Pustynią Błędowską wiele militarnych pozostałości było wykorzystywanych do codziennego użytku. Choćby kasety bomb lotniczych jako poidła dla zwierząt. Być może ktoś, o ile na to w ogóle trafił, pobieżnie tak właśnie zidentyfikował odnaleziony przez nas silnik – zasobnik, kaseton? Pozornie nic, co mogłoby wzbudzić jakiekolwiek zainteresowanie. Tego nie wiemy i raczej się już nie dowiemy.” – wyjaśnia Tomasz Kajdan
- Odkryty silnik pulsacyjny V-1 w tym stanie to nie lada gradka i to w skali świata.
„W czasie trwania poszukiwań nie odnaleźliśmy tylko silnika. To był wstęp do dużo poważniejszego odkrycia, bowiem w czasie akcji poszukiwawczej, do której udziału zaprosiłem zaprzyjaźnione stowarzyszenia, dwóch z naszych kolegów – Bartek Gil i Michał Ślusarczyk trafili na ogromny sygnał. Zawołali nas przez radio, wskazując miejsce, sprawdziliśmy je wykrywaczem ramowym, który potwierdził, że obiekt znajdujący się w ziemi jest pokaźnych rozmiarów i zaczęliśmy kopać. Na początku nie domyślaliśmy się z czym mamy do czynienia. Widzieliśmy wielką stertę zgniecionego metalu. Może zasobnik, może duży kaseton z bomby kasetowej a może elementy jakiegoś pojazdu, który służył za tarczę poligonową? Domysłów było wiele, aż nagle naszym oczom ukazały się elementy zaworów silnika V1. Ale to nie był wyłącznie silnik. Obiekt był zbyt duży. Zaczęliśmy zatem kopać dalej, te wieści dodały animuszu wszystkim. Co chwilę odsłaniane były kolejne elementy i okazało się, że mamy wrak całej rakiety V1, która testowo została zrzucona na pustynię z pułapu 2000 m, najpewniej w okolicy marca 1944 roku. Po chwili nie mieliśmy najmniejszych wątpliwości – do każdego z nas to dotarło. Odnaleźliśmy wrak nieuzbrojonej – ćwiczebnej „wunderwaffe”! Dopiero wtedy zderzyłem się ze świadomością i zdałem sobie sprawę ze skali odkrycia.” – podsumował prezes SPH Polonia Minor
- Skoro był jeden na tej trajektorii to czy będzie ich więcej?
„Pytasz czy będzie ich więcej? To się okaże ale w późniejszym czasie. Cierpliwości! Na pewno nie zakończyliśmy jeszcze poszukiwań.” – odpowiada optymistycznie nasz rozmówca
- Może masz jakieś wskazówki dla innych poszukiwaczy, którzy sami „sezonują” jakieś konkretne tematy?
„Czy mam jakieś wskazówki dla poszukiwaczy, którzy czekają na ujawnienie ciekawych tematów? Nie czekajcie! Uwierzcie w siebie i w swoje możliwości. Wokół Was może być wiele naprawdę bardzo dobrych i życzliwych osób, które z chęcią Was wesprą. Wystarczy porozmawiać, podzielić się informacjami. Historia jest ulotna i nie pozwólmy o niej zapominać. Pamiętajmy, że życie to trzy dni: wczoraj, dziś i jutro. Wczoraj minęło. Jutro nie nadeszło i być może nie nadejdzie. Dlatego spróbuj dziś postąpić, tak żeby niczego nie żałować! Na koniec bardzo gorąco chciałbym podziękować wszystkim uczestnikom zaangażowanym w przedsięwzięcie i stowarzyszeniom. Dziękuję za udział i wsparcie, Wasza pomoc była nieoceniona! Świętokrzyska Grupa Eksploracyjna, Mazowieckie Stowarzyszenie Pasjonatów Historii „Ryngraf”, Kohorta Stowarzyszenie Historyczno Eksploracyjne, Śląska Grupa Eksploracyjna, Ogólnopolskie Stowarzyszenie Eksploracyjno-Historyczne „Geo-His”. I oczywiście nie zapominamy o pomocy miejscowych kolegów z Chechła, którzy przybyli nam z pomocą ze swoimi maszynami. Dzięki wielkie Panowie!” – kończy Tomasz Kajdan
Wkrótce całą relację z poszukiwań i podjęcia V-1 będziecie mogli obejrzeć na Kanale Historycznym Adama Sikorskiego twórcy kultowego programu TVP „Było…nie minęło”, który przeniósł swój program właśnie na YT gdzie serdecznie Was zapraszam.
z zeznań świadków wynikało że był jeden zrzut takiej latającej bomby ale wg niektórych było ich więcej w tym miały być testowane wersje uzbrojone.