Małżeństwo z wsi Martinček w trakcie wędrówki w okolicach Likavki w stronę góry Wielki Chocz, znalazło skarb srebrnych i złotych monet z XV i XVI wieku. Teraz dostaną 100% wartości swojego odkrycia!
Mężczyzna spacerując ze swoją żoną na terenie rozrytym przez dziki zauważył fragmenty ceramiki i rozrzucone monety, skarb zostawili na miejscu i zadzwonili po odpowiednie służby. Czekali na miejscu pilnując swojego znaleziska ponad 3 godziny na przybycie archeologów – opłaciło się.
Zgodnie z tamtejszym prawem jeśli znalazca zgłasza swoje odkrycie „in situ” i zostanie on podjęty metodami archeologicznymi, ma prawo do nagrody w wysokości 100% wartości ekonomicznej znaleziska. W tym wypadku wszystkie wymagania zostały spełnione.
Jak dodaje archeolog Furman w jego 13-letniej praktyki w Żylinie nie doświadczył jeszcze czegoś takiego. Zwykle archeolodzy i konserwatorzy są przyzwyczajeni do tego że ludzie przychodzą do muzeum i ich biur wysypując monety na stół.
Odkrycie w pobliżu Likavki jest wyjątkowe i cenne, ponieważ eksperci mają możliwość badania go w miejscu znalezienia. Monety zbierano z powierzchni około dwóch metrów kwadratowych. Dokładna liczba monet nie jest jeszcze znana, ale z pewnością przekracza 1600 sztuk – samych srebrnych denarów węgierskich.
W płytkim otworze znajdowało się popękane dno dzbanka z resztą monet i tkaniny w którą były zawinięte. Naczynie było przykryte metalową pokrywką która znajdowała się w pobliżu. Skarb został zakopany na niewielkiej głębokości ok. 20 cm co znaczy że osoba która go ukryła raczej się śpieszyła. Został on odkryty w pobliżu historycznej drogi handlowej.
Wartość historyczna skarbu jest niewymierna, a cena ekonomiczna zostanie obliczona na podstawie wartości każdego pojedynczego numizmatu i podana przez specjalistów. Małżeństwo otrzyma nagrodę, jak mówi tamtejsze prawo.
Archeolodzy datując ukrycie skarbu na lata 1527, lub krótko po tym. Wiążą jego możliwe ukrycie z burzliwym rokiem wojny domowej między Ferdynandem Habsburgiem a Janem Zápolya, którzy walczyli o zdobycie węgierskiego tronu – wyjaśniał Martin Furman. Dodając że w XVI wieku zwykły człowiek raczej z trudem mógł by zdobyć taką fortunę.
Skarb po zakończonych badaniach będzie ostatecznie wystawiony w Liptowskim muzeum w Rużomberku.
I to jest cywilizowane podejście.
U nas komuna minęła ze swoim w miarę liberalnym prawem, teraz mamy beton jak za Stalina. Brak zaufania do obywatela Polski nigdy w historii nie był tak ogromny. Kary za poszukiwanie w porównaniu z innymi przestępstwami przesadzone do granic możliwości. A tak ogólnie to dlaczego mają być karane osoby które ratują dorobek przeszłych pokoleń? Dlaczego nie karać ratownika medycznego gdy ratuje bandytę? Dwa lata za polmosy, druty czy jakieś guziki?
W Polsce dostali by może dyplom wydrukowany na drukarce i w gratisie trzepanie chaty tak na wszelki wypadek, czy im się czasem coś do ręki nie przykleiło…
U nas by dotąd siedzieli w areszcie wydobywczym.
Ot, cywilizacja naukowa. U nas, pewnie „wartość materialna” znacznie „spadłaby” pomiędzy zgłoszeniem a muzeum. Taj jak w przypadku kosztowności odkrytych i zgłoszonych do WKZ Olsztyn w latach 90. Znalazca miał szczęście, bo zrobił zdjęcia przed „interwencją” służb konserwatora więc na niego nie padło.
U nas jak ktoś coś znajdzie to sie nie chwali bo grozi to więzieniem.Znalezienie monety w polu ornym jest równe z pobiciem z użyciem przedmiotu niebezpiecznego.Za taki skarb to od 2 lat do 5 .