To niesamowite jak ludzka ciekawość i upór w dążeniu do jej zaspokojenia może przynieść za sobą skutki! Mieszkaniec Przemyśla znalazł z pozoru zwykłą kłodę, która nie dawała mu spokoju. Jak się później okazało jego odkrycie jest starsze niż piramidy i zostało wydatowane na 11000 lat!
Cała historia swój początek miała 5 lat temu, gdy użytkownik popularnego portalu wykop.pl o wdzięcznym pseudonimie „Sznycelek„, który naprawdę ma na imię Mateusz podzielił się swoim znaleziskiem. Jak sam pisał wtedy „może okazać się ono niczym niezwykłym, albo czymś naprawdę ciekawym” – przeczucie go jednak nie zawiodło.
„Mieszkam w Przemyślu, który leży nad rzeką San. W miejscu, które dość często odwiedzam, rzeka swoim nurtem systematycznie poszerza koryto (głównie przez podwyższone stany wód) i charakterystycznie ścina drugą stronę brzegu, robiąc w tym miejscu dość wysoką skarpę, która już zdążyła pochłonąć słup ze znakiem zakazu kąpieli itp. Rocznie skarpa wcina się średnio o 2 m w głąb brzegu. Mniej więcej na początku tego roku zauważyłem, że osunięta ziemia odsłoniła kawałek drzewa, pomyślałem, że podczas powodzi woda przytargała pniaka i tam sobie osiadł. Jednak po wiosennych ulewach, które podniosły poziom wody i bardziej agresywnym nurcie zaczął się wyłaniać coraz to większy fragment, który okazał się być wrośniętym w ziemię pniem drzewa wraz z korzeniami.” – napisał wtedy o swoim odkryciu
Choć wspomniane miejsce okazuje się być na sporym odludziu, a dostęp i dojazd do właściwej strony brzegu był utrudniony okazję przyniosła susza, która nawiedziła nasz kraj tamtego lata. Wykorzystując niski poziom wody, nasz bohater przedostał się na drugą stronę i wreszcie mógł przyglądnąć się kłodzie oraz wykonać serię poniższych zdjęć.
Jego ciekawość o ewentualnym datowaniu drzewa jeszcze bardziej wzbudzał fakt, że – „od wierzchołka zachowanego pnia do obecnego poziomu gruntu jest ponad 6 m, a jego najwyższy punkt (co widać na powyższych zdjęciach) jest na tym samym poziomie co warstwa, która znajduje się pod warstwą gliny, co by mogło świadczyć, że coś, co naniosło tak grube pokłady gliny i ziemi również zrównało z ziemią to drzewo. Poniżej zdjęcie warstw. Ciekawe co wydarzyło się wtedy, gdy zamiast piasku i żwiru pojawiła się spora warstwa gliny. Warstwa gliny ma ponad 5 metrów wysokości, a warstwa żwiru i piachu ma 1,8 m (liczone do poziomu wody).” – wyliczał w swoim wpisie Mateusz
Po krótkich oględzinach miejsca okazało się, że nieopodal pniaka znajduje się inny fragment drzewa.
Jego kolejną ciekawość na pograniczu warstw wzbudził zaczerwieniony piasek, świadczący zapewne o występujących tam tlenkach żelaza. Kierując się dalej swoją ciekawością, natrafił na następne znalezisko. W tej samej warstwie piasku na, której znajdowało się drzewo zauważył świetnie zachowaną szyszkę, otoczoną czymś w rodzaju popiołu. Mimo, że okazała się ona bardzo krucha, zabezpieczył ją i zabrał ze sobą do domu.
Spokoju nie dawało mu ewentualne datowane głębokości i warstw na, której zalegał pień. Z pomocą przyszedł mu „Mjr_Spoiler” – inny użytkownik wspomnianego portalu. Pokierował go do specjalisty, którym okazał się dr hab. Jan Dzierżek z Wydziału Geologii UW. Naukowiec ten na szczęście nie zbagatelizował odkrycia amatora i zainteresował się tematem, pozyskując w celu przeprowadzenia badań środki, gdyż jak się okazało nie są to tanie rzeczy.
Po przesłaniu przez Mateusza dokumentacji zdjęciowej oraz zabezpieczonych próbek do analizy za jakiś czas przyszła niesamowita odpowiedź. Odkryte i przebadane drzewo zostało wydatowane na 11000 lat, ze wskazaniem że najprawdopodobniej jest to olcha.
Wkrótce przyszła zima, podniósł się poziom wody spowodowany roztopami, co zaniepokoiło odkrywce, który cały czas monitorował to miejsce. To nie był jednak koniec tej niezwykłej przygody. Woda choć systematycznie podmywała pień odsłaniała jego coraz większe fragmenty, jak się okazało już nie tylko jednego drzewa. Przez wiosnę wyłoniły się kolejne dwa ogromne jego kawałki, których zdjęcia możecie obejrzeć poniżej.
„Lato 2016 było upalne i suche, San obniżył się na tyle, że przejście na drugą stronę rzeki było w miarę bezpieczne – podejście z drugiej strony jest praktycznie niemożliwe ze względu na ciężki dojazd, bardzo wysoki klif, oraz osuwającą się ziemię. W niedzielę, 28.08.2016 wraz z moim bratem oraz Panem Janem, który przyjechał do nas z Warszawy udało nam się przedostać na drugi brzeg by zebrać jak najwięcej próbek z warstw osadowych oraz najważniejsze – pobrać do analizy przekrój pnia drzewa.” – wspomina Mateusz
Niestety ale dojazd tam jakimkolwiek cięższym sprzętem był praktycznie niemożliwy. Wszystkie próbki oraz zabezpieczone kawałki drzewa trzeba było własnoręcznie transportować przez rzekę. Materiały do analizy to oczywiście najmniejszy problem bo przy pomocy pontonu udało się je bezpiecznie przewieźć. Więcej trudu sprawiły dwa znacznie większe fragmenty drzewa, które jak wspomina znalazca o mały włos nie zostały stracone przez nurt rzeki.
Wkrótce później przyszła jesień, która swoimi opadami przysłoniła wodą całe miejsce, uwolniła dość spory kawałek, którego nie udało się już dźwignąć i przeprawić na drugą stronę. Być może w przyszłym roku znów uda się kontynuować te badania, wydobywając kolejne fragmenty prehistorycznego drzewa. Rozwiązaniem zagadki podzielił się w sierpniu ubiegłego roku Mateusz.
Myślę, że zdjęcia i finał tej całej historii są najlepszym dowodem że warto podążać czasem za swoim przeczuciem, poszukując odpowiedzi na swoją ciekawość. Jak dodaje Mateusz – dwa największe kawałki zostaną prawdopodobnie przekazane do Muzeum Narodowemu Ziemi Przemyskiej oraz instytucjom zainteresowanym takimi znaleziskami. Będąc w kontakcie z naszym bohaterem postaram się Was informować o dalszym ciągu tej historii, jeśli tylko będzie miała swój dalszy bieg.
A co stalo się z dębami odkrytymi w latach 70 ubieglego wieku,podobno chcieli sprzedac niemcom bo w polsce nie byli pil do przeciecia
No i super.
Oglądnoł kłodę a później jak już była porządnie oglądnięta,zrobił zdjęcia żeby inni też też mogli sobie oglądnąć.
Dlatego mamy takich wyborców którzy czas swój niweczą na zupełnie nikomu do niczego niepotrzebne 'odkrycia.
„Ma spore znaczenia dla kalendarza datowania dendrochronologicznego, ciągłe sekwencje słoi (na podstawie wielu takich drzew) pozwala wydatować np chatę lub pomost, drewno z ogniska, itp… Ale trzeba mieć ciągłość słoi. Być może te znaleziska pozwoliły nam ten kalendarz wydłużyć, uszczegółowić. Datowanie dendrochronologiczne (charakterystycznej grubości sekwencje słoi posiada charakter regionalny, ważny jest też gatunek drzew) stąd datowanie sekwencjami np Renu nie da się datować dokładnie czegoś z okoli Rzeszowa… Zatem jest to ważne znalezisko, ważne dla metodologii i dokładności tej techniki datowania – rodzaj kalibracji lokalnej dendrochronologii.” – S. Tyszczuk
Budująca jest postawa człowieka, który zainteresował się i zgłosił obiekt. Nic nie jest bez znaczenia. Samo obcowanie z czymś tak wiekowym musiało być wielką frajdą. Dziękuję za info.
Jaka fajna informacja na początek dnia, dziękuję- pozdrawiam znalazcę!
Dobrze że na cebulaczka sejmowego nie trafiło bo by kłoda z dymem poszła.
Super, dzieje ziemi ukryte w niej samej na wyciągnięcie ręki po 11 000 lat.
To dowód na to że Potop z bibli istniał w rzeczywistości, może nie koniecznie tak jak został tam opisany ale był faktem
Ale mało masz wiedzy i rozumu.
No koparkami i wywrotkami zasypali te drzewa
Dokladnie. Jest tyle dowodów na potwierdzenie potopu. Sam opis biblijny o tym mówi. Otworzyły się upusty ziemi i woda wytrysnęła na powierzchnię plus deszcze przez 40 dni. Można sobie wyobrazić jsk zapadały się i wypietrzaly góry. Woda zachwiała równowagę ziemi i dokonał się przechył osi. Do dziś zachowały się ślady tamtych zdarzeń.
Nic w tym nadzwyczajnego, nad Wisłokiem też znalazłem pnie, datowane na 9-10 tys lat BP
100 milionów procent pewności, że drzewo do zostało obalone w czasie potopu i przysypane grubymi warstwami naniesin skalnych, dlatego przetrwało tyle lat aż do naszych czasów. Potop na ziemi był około 4,5 tyś lat temu z dokładnością do 50 lat. Wszystkie wyliczenia naukowców o dziesiątkach tysięcy lat, setkach tysięcy lat lub milionach to klepanie głupot pod publikę. Metoda C14 się nie sprawdza, wielokrotnie to udowodniono. Gratulacje oczywiście dla odkrywcy. Mnie też w okolicach trasy Włoszczowa-Końskie udało się ustalić warstwę iłu rybiego i nieopodal w odległości kilkuset metrów skamieniałe muszle amonitów ale nie nadawalem temu znalezisku rozgłosu.
Jejku a skamieniałe drewno w kopalniach węgla kamiennnego z odbitymi skorupiakami ile ma lat.