Prawdziwy skarb motoryzacyjny został znaleziony w opuszczonej szopie w małej wiosce na terenie Wirginii w USA. Jest nim legendarny Mercedes-Benz 300 SL „Gullwing” (skrzydło mewy) – przydomek który przylgnął historycznie do tego modelu.
Samochód ten miał swoją światową premierę w lutym 1954 roku w trakcie salonu motoryzacyjnego „International Motor Sports Show” w Nowym Jorku. W sumie z taśmy produkcyjnej zeszło dokładnie 3258 egzemplarzy. Po przeszukaniu wnętrza auta na fotelu była gazeta z 1965 roku. Samochód przejechał zaledwie 35 000 mil.
Odszukano potomków właściciela opuszczonego domu przy którym stała ta niepozorna szopa. Okazali się oni prostą rodziną i bez problemu opowiedzieli odkrywcom historię swojego dziadka. Pracował on jako prawnik i zmarł w 1968 roku. Nie poinformował jednak nikogo o pozostawionym skarbie, rodzina jak widać wcześniej też nie bardzo interesowała się pozostawioną przez dziadka majątkiem.
Dodam że jak na swoje lata produkcji wyróżnia się on szeregiem niezwykłych patentów konstrukcyjnych. Jednemu z nich właśnie samochód zawdzięcza nadany przydomek „Gullwing” – są nim drzwi które otwierały się do góry razem z fragmentami dachu. Przypominając przy tym właśnie wspomniane skrzydło mewy. Innym jest specjalnie łamana kierownica którą odchylało się do góry przy wysiadaniu. Samochód jest naprawdę niezwykłym dziełem motoryzacji swoich czasów.
W czasach swojej świetności nowy 300 SL kosztował 29 000 marek niemieckich, co już wtedy było zawrotnie wysoka kwotą, szczególnie, gdy porównać ją z niemałą wcale ceną 7 900 marek za współczesny mu model Mercedes-Benz 170 Vb. Ze względu na swoją unikatowość, zachowane egzemplarze samochodu osiągają współcześnie na rynku kolekcjonerskim ogromne ceny, przekraczające nierzadko 1 milion USD. W tym przypadku nie było inaczej. Samochód został niedawno sprzedany na aukcji belgijskiego stowarzyszenia za 1,8 miliona dolarów!