Bitwa pod Fuengirolą jest jedną z mało znanych z bitew wojny na Półwyspie Iberyjskim podczas wojen napoleońskich, w trakcie której dzięki Polakom odniesiono spektakularne zwycięstwo. Bitwa ta miała miejsce 14 i 15 października 1810, pomiędzy małym polskim garnizonem średniowiecznego zamku Maurów w Fuengiroli a połączonymi siłami hiszpańsko-brytyjskimi pod dowództwem lorda Blayneya. Poznajcie tą niezwykle ciekawą historię z naszymi rodakami w roli głównej.
Brytyjskie żądania i desant na plaży
Na południowy zachód od Malagi położone jest miasto Fuerginola wraz z wybudowanym jeszcze przez Maurów niewielkim kamiennym zamkiem Sohail. 14 października 1810 roku załogę twierdzy stanowiło 100 polskich żołnierzy 4 pułku piechoty Księstwa Warszawskiego pod dowództwem Kapitana Młokosiewicza i 11 francuskich dragonów. Tego feralnego (jak się okazało dla atakujących) dnia na pobliskiej plaży wylądowali Brytyjczycy pod dowództwem Lorda Blayneya. Po połączeniu się z hiszpańskimi partyzantami siły inwazyjne stanowiły około 3 tysięcy żołnierzy. Ponadto nad powodzeniem operacji czuwała flota składająca się z kilkunastu okrętów w tym okrętu liniowego HMS Rodney z 74 działami na pokładzie.
Około godziny 13 bitni guerillas pozbawili polskich obrońców pożywienia uprowadzając należące do garnizonu bydło. Już godzinę później do polskiego dowódcy przybył brytyjski emisariusz z żądaniem poddania zamku. Kapitan Młokosiewicz odpowiedział „Chodźcie i weźcie go sobie”.
Artyleria czyli „Bóg wojny”
Brytyjskie okręty otworzyły ogień, w odpowiedzi zahuczały 4 stare działa będące na wyposażeniu twierdzy. Hiszpańscy kanonierzy zdezerterowali, jednak świeżo upieczeni polscy artylerzyści tak znakomicie poradzili sobie z obsługą armat, że udało im się zatopić jedną kanonierkę i uszkodzić kilka innych statków. Wobec tak znakomitej „ognistej roboty” obrońców, flota brytyjska wycofała się poza zasięg dział. Brytyjsko-hiszpańska piechota ruszyła do regularnego ataku, jednakże celny ogień obrońców skutecznie powstrzymywał nieprzyjaciela.
Nieoczekiwana pomoc
Po zapadnięciu zmroku polską załogę wzmocniło 60 piechurów porucznika Chełmickiego z pobliskiego Mijas, którym udało się prześlizgnąć przez brytyjskie linie. Na pomoc twierdzy ze znajdującego się około 30 km dalej Alhaurin wyruszyło również 200 piechurów i 40 francuskich dragonów Mjr Bronisza, które podczas forsownego marszu w starciu na bagnety rozbiły 450 osobową hiszpańsko-niemiecką jednostkę.
Ostateczne starcie walczących
Rankiem 15 października huraganowy ogień Brytyjskich dział zniszczył jedną z wież grzebiąc obrońców. Kapitan Młokosiewicz zdecydował się na śmiały manewr. Pozostawił obronę zamku rannym, a sam wraz ze 130 osobowym oddziałem dokonał śmiałego ataku na brytyjską artylerię. Polacy byli głodni, źli i zdesperowani. Mimo przewagi 10:1 załoga twierdzy rozbiła hiszpański regiment i przejęli działa wykorzystując je do ostrzału Brytyjczyków. W obliczu kontrataku Polacy wysadzili zapas prochu po czym ponownie wycofali się do twierdzy. W tym właśnie momencie na lewą flankę uderzył prowadzony z Alhaurin 200 osobowy oddział Majora Bronisza, widząc brytyjskie zamieszanie Kapitan Młokosiewicz przegrupował wycofujące się jednostki po czym uderzył na prawą flankę. Zaskoczeni Brytyjczycy spanikowali i ruszyli do chaotycznego odwrotu na okręty pod ogniem ponownie zdobytych dział. Poturbowany kolbami karabinów Lord Blayney został wzięty do niewoli wraz z 40 swoimi podwładnymi.Jego szabla jako trofeum wojenne trafiła do Muzeum Czartoryskich w Krakowie, gdzie można ją podziwiać do dnia dzisiejszego.
W swoich wspomnieniach brytyjski dowódca tak opisał polskich żołnierzy: „Scena, która się wydarzyła w tym momencie nigdy nie zostanie wymazana z mojej pamięci, zarówno polscy oficerowie i żołnierze mieli wszyscy wygląd tych zdesperowanych rozbójników opisanych w romansach; ich długie wąsy, ich twarze poczerniałe od dymu i prochu strzelniczego, i ich zakrwawione i podarte ubrania, nadające im wygląd nieopisanie groźny”.
Autor: Thronstahl