Przybliżę wam historię leżącej zaledwie 13 kilometrów drogą od Jasła, a 2,5 od Kołaczyc – Bieździedzy. Bardzo starej wsi w województwie Podkarpackim z ciekawymi zabytkami i legendami z nimi powiązanymi.
Historia Bieździedzy
Wieś w pismach występuje już w 1105 roku podana jako własność benedyktynów tynieckich. Bieździedza jest jedną z najstarszych miejscowości Podkarpacia, jakie potwierdzają dokumenty pisane w Krakowie z maja 1123 roku i stycznia 1125 roku oraz wydane przez legata papieskiego Kaliksta II, przeprowadzającego legację w Polsce „Idzi z Tuskulum”, który za zgodą Bolesława Krzywoustego i syna Bolesława oraz bp. krakowskiego Radosta zatwierdzał posiadłości klasztoru opactwa benedyktynów w Tyńcu, m.in.: Bieździedza, Kratowice, Pilzno, Brzostek, Klecie, Dęborzyn, Szebnie, i wioskę „Vnochovici” prawdopodobnie obecne Januszkowice. Miejscowości te musiały jednak powstać jeszcze znacznie wcześniej.
W 1311 roku właścicielem wsi Bieździedza był rycerski ród Helwigów herbu Grzymała, który wybudował w tej miejscowości pierwszy drewniany kościół około 1320 roku i czynny był aż do około 1374 roku. W podaniach jednak nie ma napisane czy rozpadł się ze starości czy były tego inne przyczyny np. pożar. Wiadomo jednak, że w latach 1402-1409 wybudowano nowy kamienny kościół wraz ze stojącą nieopodal dzwonnicą, istniejący do dziś dnia. Do 1340 roku przez wieś prowadził królewski trakt z Kleci przez Bieździadkę do Jasła z odnogą na nieistniejący już Zamek Golesz, przygotowany do wyprawy na Ruś Halicką.
Następnie historia wsi Bieździedzy po Helwigach wiąże się ze starym szlacheckim rodem Broniowskich herbu Tarnawa, którzy posiadali tę miejscowość w 1535 roku, a ich znaczniejszym przodkiem był Marcin Broniowski, burgrabia krakowski i dworzanin królewski, nagrodzony przez Jana Olbrachta starostwem w Lubaczowie i wójtostwami potwierdzonymi także przez Zygmunta Starego. Dla którego w poselstwie Stanisław Borniowski jeździł do Konstantynopola na dwór samego sułtana… w celu załatwienia pokoju z Turcją w kwietniu 1578 roku. Broniowscy służyli również na dworach Zygmunta Augusta czy Stefana Batorego.
Właścicielem Bieździedzy był Wincenty Broniowski, zwany „hreczkosiejem na kilku zagonach”. W 1560 roku Wincenty jako gorący zwolennik reformacji, powziął myśl zamiany kościoła na zbór. W czasie agitacji za nową wiarą protestancką doszło w Bieździedzy do „cudu”, o którym opowiedziała kontrreformacyjna literatura w całej… Europie!
Innowierczy minister (ksiądz) z otoczenia Wincentego, umówił się z Mateuszem, że na oczach zgromadzonego ludu zdoła go „wskrzesić”. Położony został Mateusz na pogrzebowe mary i w rzeczywistości nagle zmarł! „Cud” się nie udał i pomimo wszystkich możliwych modłów, Mateusz pozostał martwy… Niderlandzki teolog Wilhelm Lindenus był jednym z pierwszych, którzy tę informację podali, pisząc w druku wydanym w Kolonii w 1565 roku, że „cud” miał miejsce we wsi: „Biezdziedza… Biecz et Sandecz civitatibus propinquo” (w Bieździedzy… położonej w pobliżu miast Biecza i Sącza). Potem notowano ten fakt w druku wydanym w Neapolu w 1596 roku. W ten sposób zasłynęła Bieździedza w Europie w sposób trochę nieoczekiwany, a Wincenty Broniowski dzięki temu utrwalił swe imię w historii.
Kolejnymi właścicielami włości w Bieździedzy był ród szlachecki Romerów herbu Jelita, przybył on do Bieździedzy z Chyszowa na przełomie XVI i XVII wieku. Sam ród pochodził z niemieckiej nobilitowanej szlachty (1470), która pisała się Romer (lub Rämer). Z gałęzi właśnie tej rodziny do Polski przybył Romer, który za zgodą Władysława Jagiełły założył pod Tarnowem wieś Chyszów. Pierwsza wzmianka o Romerach w Bieździedzy pochodzi natomiast z lat 1596-1598. Następnie w 1600 roku Piotr Broniowski sprzedał Romerom wszystkie położone tam majątki dziedziczne.
W trakcie władania Bieździedzą i okolicznymi wsiami przez nich miał tam miejsce najazd wojsk siedmiogrodzkich Rakoczego w 1657 roku, który je spustoszył. Ród Romerów zadomowił się tu aż do 1945 roku, kiedy zlikwidowano w Polsce ziemiaństwo i przymusowo rozparcelowano ich majętności.
Zabytki wsi Bieździedza
Poza opisanym już wcześniej zabytkowym kościołem wieś ta posiada zespół Pałacowo-Parkowy, dzwonnicę z tych samych czasów co świątynia i cmentarz przykościelny. W 1879 roku miał miejsce pożar który strawił kościół i jego drewniane wnętrze. Utracone na zawsze zostały wtedy również zabytkowe księgi przechowywane w skarbcu nad zakrystią. Z nią też wiąże się ciekawa historia gdyż kilka lat temu skradziono od niej drzwi… wraz z gotyckim okuciem i antabą. Do dziś dnia nie wyjaśniono tego tajemniczego zniknięcia.
Następnie wędrując wokół świątyni naszą uwagę przykuwa okazały dąb szypułkowy jaki się znajduje nieopodal muru. Ten wspaniały ponad 600-letni pomnik przyrody skrywa jednak pewną tajemnicę i związany jest z miejscowymi legendami.
Legendy mieczy z Bieździedzy
Pierwsze z miejscowych podań mówi, że po jednej z bitew na znak pokoju dowodzący walczących ze sobą stron mieli właśnie wbić miecze w przykościelny dąb.
Kolejne opowiada o tym jak w roku 1683, gdy po udanej odsieczy wiedeńskiej. Gdzie wielką klęskę zadano potędze tureckiej, chroniąc tym całą Europę przed krwią zalaniem… powracały do ojczyzny oddziały Polskie. Witano ich w graniach kraju chlebem i solą, bo radość wielka panowała wtedy w narodzie. Jeden z powracających oddziałów zatrzymał się w podjasielskiej Bieździedzy, by wytchnienie koniom swym dać. Wojsko miało rozbić się obozem w cieniu dębów (wtedy był jeszcze drugi) i pokładli się tam dla odpoczynku. Dowódca natomiast wraz z kilkoma podkomendnymi udał się w gościnę do miejscowego proboszcza. Opowiadać mu mieli przebieg bitwy, o triumfach jakie tam odnieśliśmy, o dziwach które ich tam spotkały i nadziei na spokojne już czasy. Dziękowali też Najświętszej Panience i byli radzi że powrócić im do ziemi ojczystej pozwoliła. Proboszcz miał się bardzo wzruszyć i z tej radości mszę dziękczynną odprawił na powietrzu. Miała być też uroczysta procesja w której całe wojsko uczestniczyło. Po mszy wszyscy udali się przed kościół i tam na pamiątkę tego pobytu dwóch żołnierzy miecze swe wbiło, w drzewo tam rosnące. Niebawem cały odział ruszył dalej ku stolicy, a mieszkańcy wsi jeszcze długo mieli wspominać ich pobyt. Wbite w pień dębu dwa miecze do dziś są świadectwem dawnej potęgi Polski i wiary w czasy pokoju…
Jest też i trzecia legenda która mówi, że miecze te pochodzą z czasów kiedy o miejscową bardzo urokliwą pannę rywalizować miało dwóch rycerzy. Nie chcąc oni przelewać swej krwi zgodzili się na inny rodzaj rozstrzygnięcia walki o białogłowę. Za namową miejscowego księdza mieli wbić swoje miecze w przykościelny dąb. Wygrać i pojąć za żonę piękną pannę miał ten, który głębiej wbije swój miecz… Tak też uczynili.
Rękojeść jednego z mieczy widać po dziś dzień w drzewie, drugi jest już praktycznie niewidoczny.
Z krótkiego wywiadu jaki udzielił mi Pan Antoni Kaleta, który jest mieszkańcem Bieździedzy, dowiedziałem się że jeszcze 50 lat temu było również widać ponad pół rękojeści drugiego miecza który jest wyżej. Dziś sama głowica niemal zrównała się z korą. Ten bardziej widoczny miecz również miał wystawać więcej z pnia. Przyjmując, że długość trzonu rękojeści wraz z głowicą ma ok. 10 cm a połowa rękojeści była jeszcze 50 lat temu widoczna. Zatem można przyjąć przyrost grubości dębu o 1cm/10 lat. Zakładając, że średniowieczny miecz jednoręczny miał ok 80-100 cm a mężczyźni byli wtedy silniejsi w rękach niż współcześnie. Miecze musiały być pochłaniane przez wiele lat. Przypuszczam, że nawet siłacz nie byłby w stanie wbić ostrego miecza w surowe drzewo dębu głębiej niż 7-8 cm łącznie z korą.
Na pytanie o wiek dębu Pan Antoni Kaleta odpowiedział tak:
Określanie wieku na 600 lat jest, że tak można powiedzieć z sufitu. Moja babcia, urodzona na starcie XXw. mawiała „synuś, Pon Bók wi ile lot mo tyn domb. mój dziadek tyż godoł że mo szejset. No to niech mo”.
Trudno więc jednoznacznie określić ile dąb ma naprawdę lat oraz jak głęboko w nim utkwiły już miecze. Jedno jest pewne… miecze obecnie są wbite na wysokości ponad 4 metry. Jak wiadomo drzewo rośnie w obwodzie a nie do góry, tam tylko puszcza nowe gałęzie przez co się rozrasta. Nie jest więc raczej możliwe by ktoś te miecze wbił na takiej wysokości, jak się tam więc znalazły? – Nie mam pojęcia, niemożliwe jest teraz odpowiedzieć na to pytanie.
Bibliografia:
Karol Estreicher, Bibliografia polska. Kraków 1870-1952, t. 13, s. 358: Broniovius Martinus de Biezdzfedea.
Andrzej Kozioł Lechowski, Parafia Bieździedza w ciągu dziejów. Dokumenty i źródła. Rzeszów 1997.
Franciszek Uhorczak, Zarys działalności naukowej Eugeniusza Romera, „Polski Przegląd Kartograficzny”, R. 1971, nr 1.
Stowarzyszenie Miłośników Jasła i Regionu Jasielskiego „Legendy Jasielskie”
Stanisława Tomkowicza „Inwentarz zabytków powiatu jasielskiego”.
Pochodzące z legalnego źródła SREBRNE MONETY jak i preparat do ich czyszczenia znajdziecie w naszym sklepie!
Zastanawiam się z jakiej stali został wykuty ten miecz
bo gdyby to była zwykła stal, to po taki okresie czasu praktycznie by już nie istniał
a tu zero korozji,
Głowica miecza jest oszlifowana a jelec całkowicie nie pasuje 😉
Valyriańska stal
Jest też krypta Romerów byłem zobaczyłem mam zdjęcia. Bieździedzę warto odwiedzić!
Amelinum
https://pl.wikipedia.org/wiki/Durandal_(miecz)
To wcale nie muszą być całe miecze czy szable. Widać tylko kawałki rękojeści. Głowni mogły być tylko fragmenty. Może wykorzystano starą połamaną broń?
Na pewno nie są to późnośredniowieczne miecze. Nie zgadza się zarówno kształt głowicy, jak i jelca. Głowica i rękojeść nigdy nie były jednym kawałkiem metalu. Poza tym rękojeści miecza nigdy nie stanowił lity metal – był to trzpień będący przedłużeniem klingi, który był obłożonym drewnem i skórą. Proszę sobie poszukać w necie zabytkowych, średniowiecznych mieczy.
Druga sprawa – warto pomyśleć o kimś do korekty tekstu. Zatrzęsienie błędów w tekście.
Bez konkretnych badań trudno jednoznacznie stwierdzić co to są za miecze i kiedy zostały wykonane, a te raczej są zbyt drogie… nie widzę raczej prześwietlania drzewa na takiej wysokości. W dawnych czasach mimo wielu typologii działało również jeszcze więcej różnorakich domorosłych kowali, którzy niekoniecznie trzymali się konkretnych kanonów i wzorów.
Co do korekty, nie twierdzę że moje teksty są idealne – bo nie są. Na ten moment jednak blog nie przynosi jakiś realnych zysków by myśleć o zatrudnianiu dodatkowych osób 🙁 Myślę jednak że wciąż wszystko jest w miarę przejrzyste, merytoryczne i na miarę możliwości również czytelne.
W kązdym razie za czasów odsieczy dla WIednia mieczami się nie posługiwano. Może to wbite atrapy w celu upamiętnienia zapomnianego zdarzenia