Niezwykły skarb odkryty na Dolnym Śląsku i jego równie niezwykła historia. Przeczytajcie o misie chrzcielnej rodu von Magnis, do której wykonania użyto sporo ciekawych numizmatów ze srebra i złota.
Podobno milicjanci mieli już opuścić zagrodę jednego z bożkowskich chłopów oskarżonego o nielegalne przywłaszczenie mienia poniemieckiego, gdy ich uszom dobiegł cichy i metaliczny odgłos, dobiegający z kurnika. Milicjanci przez kilka godzin przeszukiwali dom, budynki gospodarcze, piwnicę przerzucili nawet sporej wielkości kupę gnoju wszędzie odnajdując poukrywane drogocenne przedmioty, biżuterię i monety. Jednak do kurnika jeszcze nikt nie zaglądał. Było tam kilka kur, które cicho gdakając wydzióbywały rytmicznie ziarno ze sporego płaskiego naczynia. Każde ich dziobnięcie uwalniało cichy, ale charakterystyczny metaliczny odgłos. Zaskoczony milicjant powoli podszedł do karmidła i końcówką buta kopnął ją przesuwając o zaledwie kilka centymetrów. Zdziwił się jego ciężarem, aby to sprawdzić nachylił się i przewrócił naczynie na drugą stronę. Ziarno rozsypało się powodując nerwowe poruszenie pośród kur ale oczom funkcjonariusza ukazała się wysadzana monetami srebrna misa.
Przy bliższych oględzinach stwierdzono częściowe uszkodzenie i brak kilku monet, które ktoś brutalnie wydłubał. Sporządzono notatkę służbową, raport, wypisano szereg kwitów, dokumentów i uszkodzona misa trafiła do muzealnych magazynów na ponad 50 lat pod nazwą „misa srebrna, owalna […] oraz 160 monet i żetonów srebrnych i pozłacanych […]” jako „uzupełnienie do brakujących otworów w misie”. Dopiero w latach 2004-2005 zostaje zrekonstruowana, a w 2007 po raz pierwszy zaprezentowana publicznie na wystawie w Muzeum Narodowym w Warszawie. Jednak do większości mieszkańców Ziemi Kłodzkiej, Nowej Rudy czy małego Bożkowa wieść o tym niezwykłym odkryciu dotarła dopiero w 2011 dzięki rewelacyjnej publikacji pani Barbary Idzikowskiej opublikowanej w Wiadomościach Numizmatycznych, gdzie autorka dokładnie opisała całe naczynie, każdą monetę, każdy medal.
Misa jest owalna, ciężka i dość nieporęczna, mierzy dokładnie 86 cm długości, 67cm szerokości i 13 cm wysokości, w całości wykonano ją ze srebra. Na całej jej powierzchni wykonano otwory, w które zmyślnie wmontowano złote i srebrne monety lub medale, ale w taki sposób aby widoczny był ich obie strony. W rezultacie misę zdobi 311 różnego rodzaju monet i medali, 148 z nich wybito w srebrze, a 163 w czystym złocie. Na obrzeżach naczynia umieszczono inskrypcje w języku niemieckim: (tu w wolnym tłumaczeniu ) „Alexander von Magnis hrabia Rzeszy – Błogosławieństwo rodziców dzieciom domy buduje” oraz „Louise hrabina von Magnis z domu hrabina von Goetzen 1817 – Powinieneś czcić swego ojca i matkę, żeby ci się dobrze powodziło i żebyś długo żył na ziemi”. Misę stawiano na ażurowej podstawce, na której znajdziemy jeszcze jeden ryty z nazwą wytwórcy, miejscem powstania oraz datę – 1821.
Dzięki napisowi możemy natychmiast zidentyfikować właścicieli tego niezwykle cennego zabytku, Magnisowie. Miejsce odnalezienia – Bożków, do 1945 roku Eckersdorf, to siedziba tego wielce zamożnego rodu. Misa pochodziła zatem z bożkowskiego pałacu. Do Magnisów należało wiele okolicznych majątków, całych wsi ale przede wszystkim kopalń. Ich bożkowska rezydencja wyróżniała się swoim pięknem i stylem nad wszystkimi innymi w okolicy. Nic więc dziwnego, że ten niespotykany zabytek pojawił się właśnie w tym miejscu.
W roku 1817 to data śmierci Antona Alexandra von Magnis, założyciela bożkowskiej dynastii. Jego potężny żeliwny sarkofag nadal możemy podziwiać w bożkowskim kościele, i wszystko wskazuje na to, że misa powstała jako pamiątka po tym wielkim człowieku, chociaż nie można wykluczyć, że jeszcze za życia Anton Aleksander nosił się z zamiarem stworzenia takiego przedmiotu. Jedno jest pewne, naczynie od momentu pojawienia się w pałacu, w roku 1821, było w nim do końca II wojny światowej i spełniało bardzo ważną rolę. Okazuje się bowiem, że mamy tu do czynienia z misą chrzcielną, w której ochrzczony został każdy nowo urodzony członek rodziny. Bożkowski pałac uchodził za perłę architektury Dolnego Śląska był bardzo przestronny, bogato wyposażony i wzorowo zarządzany. Posiadał dziesiątki przestronnych komnat, pokoi kominkowych, gabinetów, przestronne klatki schodowe, bibliotekę, sale balową oraz przepiękny ogród z jedyną w okolicy oranżerią pełną egzotycznych owoców. Komnaty pełne były mebli i bogato wyposażone, ściany zdobiły obrazy oraz dziesiątkami dzieł sztuki, pałac posiadał też swoją prywatną kaplicę.
To właśnie w tej kaplicy przechowywano naszą misę chrzcielną, ale nie była ona eksponowana, mimo swojego niezwykłego wyglądu, a przechowywano ją w solidnej dębowej skrzyni. Co ciekawe, oprócz misy były tam również czerpak i talerzyk, które „…Są one zewsząd wysadzane starymi sztukami złota i srebra, dukatami i talarami”. Na spisie cennych przedmiotów pałacowych, sporządzonych przez samego profesora Guntera Grundmanna, w roku 1938/39, oprócz misy znalazł się tylko czerpak, zresztą uwieczniony na fotografii. Czerpak/dzbanuszek służył do nabierania i polewania wody podczas ceremonii chrztu. Ani czerpak, ani talerzyk nie został odnaleziony do dnia dzisiejszego i uważane są za zaginione.
W 1945 roku wojna zbliżyła się do Bożkowa. Rodzina Magnisów część swoich kosztowności ukryła w ogrodowej oranżerii (historia bożkowskiego skarbu do przeczytania w książce mojego autorstwa „Nowa Ruda Neurode Tajemnice Zagadki Historia cz2”), w zamaskowanej skrytce. Niestety skarb został odkryty i właśnie wtedy cenna misa trafiła do jednego z bożkowskich złodziejaszków. Ten zapewne zamierzał wydłubać cenne monety i medale i sprzedawać je osobno jako że łatwiej mógłby wtedy spieniężyć zrabowany skarb. Rozrzutność szabrowników oraz ich żon spowodowała interwencję miejscowej milicji i częściowe odzyskanie skarbu Magnisów.
Zapytałem autorkę pracy o bożkowskiej misie chrzcielnej, panią Barbarę Idzikowską o wartość tego przedmiotu oto co odpowiedziała „Żeby wycenić wszystkie monety i medale z misy trzeba by było każdy egzemplarz znaleźć w miarę aktualnym katalogu aukcyjnym, a że są to w 90% monety obce, trzeba by szukać w zagranicznych katalogach, a to robota na wiele miesięcy. Ale co najważniejsze, monety z misy nie mają wartości kolekcjonerskiej, bo nie są w stanie menniczym, tzn są lekko zdeformowane przez obejmy i wygięte zgodnie z podłożem. To nie obniża wartości naczynia, bo rzadkie egzemplarze w misie są nadal cenne bo są rzadkie!” Sprytnie uciekła od odpowiedzi, ale możemy szacować że misa może być warta nawet kilkaset tysięcy złotych.
A dzbanuszek i talerzyk? Były znacznie mniejsze, łatwiejsze do ukrycia, przemycenia, zniszczenia, przetopienia… Czy kiedyś się odnajdą? Możliwe, że zrabowali je Sowieci, a może nadal są ukryte w jakiejś nieodkrytej jeszcze skrytce z czasów wojny, a może bezpiecznie zalegają wraz z tysiącami innych zabytków rewindykacyjnych w jakimś zapomnianym magazynie dzieł sztuki? A może stoją u kogoś w domu na starym, zakurzonym telewizorze jako pamiątka po dziadku Anzelmie z Bożkowa? Może… bo historia różne pisze scenariusze.