Podczas prac remontowych w historycznym gmachu Banku Gospodarstwa Krajowego w Warszawie, robotnicy natrafili na kamienną płytę.
Robotnicy zrywając drewnianą podłogę usłyszeli dźwięk, który zasugerował, że pod podłogą coś jest. Po wyjęciu płyty okazało się, że mają do czynienia z matrycą do wyrabiania banknotów. Powiadomili zleceniodawcę, następnie historyka, który potwierdził, że jest to matryca do wyrabiania fałszywek pochodząca z okresu II wojny światowej. Służyła państwu podziemnemu podczas walki z okupantem niemieckim.
Kamień nie jest duży, ma 18 na 19 cm, ale jest dosyć ciężki, wyszlifowany jak marmur. Na gładkiej powierzchni widać dokładnie awers i rewers banknotu jednozłotowego. Matryca jest w bardzo dobrym stanie, widać na niej wyraźnie symbole, przy odrobinie wysiłku widać napis: „Bank Emisyjny w Polsce, jeden złoty”.
Na setną rocznice powołania do życia BGK (przypadała w 2024 r.) bankowcy postanowili uczcić ją remontem, przywracając jej dawny wygląd. Niestety prace nie zostały zakończone na czas i nie zmieściły się w zaplanowanym budżecie. Nie jest to jednak tak istotne, ponieważ cel jest szczytny.
Historyk z BGK, Radosław Milczarski jako pierwszy zidentyfikował znalezisko, ale żeby być pewnym na 100% skonsultował je ze specjalistami z Muzeum Powstania Warszawskiego oraz z Polskiej Wytwórni Papierów Wartościowych.
Tak zyskał pewność, że kamień to matryca, na której odwzorowano banknot emitowany przez niemieckie władze Generalnego Gubernatorstwa.
„Na polecenie okupanta lekko przerobiono przedwojenne banknoty, usuwając z nich polską symbolikę. Ulica nazywała je „młynarkami”, choć próżno na nich szukać motywów młynarskich. – Nazwa pochodzi od nazwiska Feliksa Młynarskiego, prezesa przedwojennego Banku Polskiego, protoplasty naszego banku centralnego, który – za zgodą rządu londyńskiego – kontynuował działalność pod okupacją”- tłumaczył historyk Radosław Milczarski.
Ten rodzaj matrycy wykluczał jej legalne zastosowanie. Musiała służyć do produkcji fałszywek, ponieważ sposób ich produkcji różnił się od prawidłowego, służącego również współcześnie.
Wytwarzane banknoty przez państwo podziemne były wykonane znacznie prostszą metodą za to wymagające większej precyzji techniką litograficzną. Na dokładnie wyrównaną powierzchnię kamienia (idealny jest wapień jurajski z Bawarii, ma dużą gęstość i jest stosunkowo miękki) tłustą kredką lub tuszem nanosi się grafikę. Potem pozostaje odbić ją bezpośrednio na papierze. W tym wypadku papier nie był przypadkowy.
Jeśli by porównać dokładnie oryginalny banknot z tym sfałszowanym, można dostrzec, że brakuje na nim szlaczkowego tła pola awersu zwanego giloszem. Mógł znajdować się on na innej matrycy.
„Takie półprodukty były przekazywane polskiemu państwu podziemnemu albo kupowane na czarnym rynku. Nasz kamień przedstawia tę najgrubszą grafikę, a nie odwzorowuje tej najbardziej subtelnej warstwy. Posiadając papier z tym wzorem, można było w o wiele prostszy sposób dokonać fałszerstwa”- wyjaśnia Radosław Milczarski.
Nasuwa się więc pytanie, dlaczego podziemie zadawało sobie tyle trudu żeby produkować banknoty o tak niskim nominale. Za wartość jednego można było kupić dwa bochenki chleba żytniego lub ćwierć kilograma masła. Historyk tłumaczy to następująco:
„Łatwość wprowadzenia do obiegu. – Jeśli pójdziemy do sklepu i podamy 500 złotych, mamy pewność, że kasjerka czy kasjer obejrzy ten banknot z każdej strony. Niskie nominały mają to do siebie, że szybciej umykają uwadze, przez co trudniej dopatrzeć się na nich fałszerstw”.
Co ciekawe w polskim ruchu oporu istniało wiele organizacji zajmujących się fałszowaniem pieniędzy. Jedna z nich powstała właśnie w gmachu Polskiej Wytwórni Papierów Wartościowych. Działała pod kryptonimem PWB/17 (Podziemna Wytwórnia Banknotów). Konspirowano także w działającym pod niemieckim nadzorem Banku Gospodarstwa Krajowego. Dosłownie pod butem wroga w jednej z pancernych kas przechowywano gotówkę Armii Krajowej!
Pytań odnośnie pochodzenia matrycy jest wiele. Czy faktycznie była tam od początku i służyła organizacji PWB/17 czy została zarekwirowana z innej jednostki, tego nie wiadomo. Jak mówi historyk Radosław Milczarski:
„Być może odpowiedzi na te pytania znał Juliusz Kulesza „Julek”, ostatni pracownik Podziemnej Wytwórni Banknotów, powstaniec warszawski. – Po wojnie był historykiem swojego oddziału, więc miał ogromną wiedzę na ten temat. Niestety Kulesza zmarł 5 lutego 2025 roku. Tego samego dnia robotnicy remontujący gmach BGK natrafili na nietypową tablicę”.



