Wysłannik Polskiego Państwa Podziemnego do Auschwitz będącego przez pierwsze dwa lata obozem dla Polaków, wydostał się z niego w nocy z 26 na 27 kwietnia. “Wyszedłem w nocy – tak samo jak przyjechałem – byłem więc w tym piekle dziewięćset czterdzieści siedem dni i tyleż nocy. Wychodząc, miałem o kilka zębów mniej niż w momencie mojego tu przyjścia oraz złamany mostek. Zapłaciłem więc bardzo tanio za taki okres czasu w tym sanatorium” – tak brzmiały słowa człowieka, który stworzył za drutami bezprecedensową organizację konspiracyjną i informował i bestialstwie Niemców.
Powstał ciekawy dokument autorstwa Gabrieli Mruszczak i Cezarego Koryckiego z “Historii, jakiej nie znacie”. Poświęcony jest ucieczkom z Auschwitz, obozu – o czym świat nadal mało wie – założonego w początkowym planie Niemców dla celów zagłady Polaków.
Przypomnijmy, że Pilecki w wyniku decyzji generała Związku Walki Zbrojnej Stefana Roweckiego już 19 września 1940 roku dał się ująć w organizowanej przez Niemców w Warszawie łapance. Miał być wysłannikiem podziemia do miejsca kaźni Polaków. Choć mało mówi się o tym na świecie obóz w Auschwitz przez pierwsze dwa lata gromadził głównie Polaków.
W związku z inwigilowaniem więźniów i ścisłym ich nadzorowaniem przez funkcyjnych, przeważnie kryminalistów niemieckich, system Pileckiego opierał się na systemie „piątek”. Były to małe grupy, które powstawały i działały niezależnie, prawie nic wzajemnie o sobie nie wiedząc. W razie dekonspiracji, a w dalszej kolejności ciężkiego śledztwa, ograniczona liczba osób była w stanie przekazać informacje o innych.
Pilecki osobiście utworzył pięć górnych „piątek” już w pierwszych miesiącach pobytu w obozie. Pierwsza informacja o tym co dzieje się w KL Auschwitz została przekazana do Londynu w tajnej poczcie komendanta ZWZ, gen. Stefana Roweckiego przez kurierów i Sztokholm w marcu 1941 r. Takich raportów z obozu Pilecki przesłał znacznie więcej, informując o zbrodniach SS.
W roku 1943 Pilecki uniknął transportu do Mauthausen, dokąd wysłano aż siedem tysięcy więźniów. Upozorował chorobę ale dużo ryzykował, bo równie dobrze Niemcy mogliby go zakwalifikować do stracenia. W styczniu miała miejsce kolejna ucieczka z obozu. Zbiegło czterech więźniów, którzy na dodatek wykradli dokumenty dotyczące rozstrzelań i śmierci osadzonych. W Warszawie wpadli w ręce Niemców, a jeden z nich Bolesław Kuczbara, który dobrze znał Pileckiego, był przesłuchiwany na Pawiaku. Pilecki dowiedział się o tym, gdy z Warszawy przybył nowy transport więźniów. Nie miał zaufania do Kuczbary, toteż zakładał, że prędzej czy później Niemcy dotrą i do niego. Podjął decyzję o zakończeniu swojej misji.
Inna sprawa, że cała siatka konspiracyjna budowana od 1940 roku – po egzekucjach współpracowników i wysyłaniu innych do obozów w Niemczech – została przetrzebiona. Gdy Pilecki oznajmił swoją decyzję wyższemu stopniem kapitanowi Stanisławowi Machowskiemu, ten zapytał go: „Czy można tak kiedy się chce przyjeżdżać i wyjeżdżać z Oświęcimia?”. „Można” – odpowiedział Pilecki.
W nocy 26 kwietnia 1943 w czasie pracy w piekarni dzięki podrobionemu kluczowi Pilecki wraz ze współwięźniami Edwardem Ciesielskim i Janem Redzejem wydostali się przez żelazne drzwi na wolność. Dotarli nad Sołę, kierując się do jej ujścia do Wisły i dalej na wschód w kierunku granicy z Generalną Gubernią. Pilecki prawie zginąłby 1 maja w Puszczy Niepołomickiej, gdy został postrzelony przez niemiecki patrol.
A kiedy dotarł do Bochni, stała się rzecz niesłychana….spotkał Tomasza Serafińskiego. Pilecki bowiem od początku konspiracji posługiwał się nazwiskiem Tomasz Serafiński, gdyż takie dokumenty po innym oficerze, otrzymał w Warszawie. I napotkany był właśnie tym oficerem.
Później przedostał się do Warszawy, gdzie złożył swój raport, walczył w Powstaniu i znalazł się w obozie jenieckim w Murnau. Po dołączeniu do wojsk 2. Korpusu gen Andersa został wysłany na misję do Polski. Ujęty przez komunistów został stracony w pokazowym procesie w roku 1948.
Najlepsze i najtańsze wykrywacze metalu na początek jak i dla profesjonalisty!
Cześć i chwała bohaterom!