Od początku badań w chojnickiej Dolinie Śmierci na bieżąco informowaliśmy Was o ich przebiegu. Nadszedł czas ich podsumowania oraz nakreślenia całości tej tragedii z początku jak i końca wojny, która rozegrała się na Pomorzu.
Pierwsze miesiące II wojny światowej miały szczególnie tragiczny wymiar na terenie przedwojennego województwa pomorskiego. Obecnie szacuje się, że w ciągu zasadniczo października i listopada 1939 roku Niemcy wyłapali i zamordowali ok. 30-35 tysięcy Polaków. Większość z nich straciła życie w masowych egzekucjach. Materialnym dziedzictwem tych wydarzeń są przede wszystkim groby masowe, do których wrzucane były ciała przedstawicieli szeroko rozumianej inteligencji (m.in. duchowni, nauczyciele, osoby zrzeszone w Polskim Związku Zachodnim, czy też urzędnicy państwowi), osoby niepełnosprawne oraz członkowie nielicznej na Pomorzu społeczności żydowskiej. Jednym z około 400 miejsc, gdzie w trakcie krwawej jesieni 1939 roku Niemcy dokonywali masowych mordów były północne obrzeża Chojnic. Tereny te były obszarem interdyscyplinarnych badań naukowych prowadzonych w 2020 roku w ramach „Archeologii Doliny Śmierci”.
Historia Doliny Śmierci
Dolina Śmierci to zwyczajowa nazwa północnych obrzeży Chojnic. Nazwę tę ukuli sami mieszkańcy miasta i okolic w związku z masowymi mordami, do których dochodziło na okolicznym obszarze jesienią 1939 roku.
W 1939 roku tereny okalające od północy Chojnice zostały poprzecinane linią rowów strzeleckich, które wykopało Wojsko Polskie na wypadek konfliktu zbrojnego z III Rzeczą – granica z Niemcami znajdowała się zaledwie niespełna trzy kilometry na zachód od miasta. To właśnie te okopy kilka miesięcy później zostały wykorzystane przez Niemców jako dogodne miejsce do tuszowania ślady masowych zbrodni (ciała ofiar były wrzucane do przygotowanych umocnień polowych i następnie zasypywane). Życie nad tymi rowami stracili członkowie chojnickiej inteligencji, pensjonariusze Krajowych Zakładów Opieki Społecznej w Chojnicach oraz ok. 30 przedstawicieli mniejszości żydowskiej. Przyjmuje się obecnie, że Niemcy zamordowali pod Chojnicami jesienią 1939 roku od 500 do 700 osób.
W materiałach archiwalnych można także znaleźć informacje, że w drugiej połowie stycznia 1945 roku do Doliny Śmierci doprowadzono kolumnę więźniów liczącą zdaniem świadka Jana Grunta nawet 600 osób. Tam zostali oni zamordowani, a w celu zatuszowania śladów zbrodni ciała zostały spalone na stosie.
Jesienią 1945 roku odbyły się poszukiwania grobów masowych oraz ekshumacje zwłok ofiar. Wydobyto wtedy szczątki 107 Polaków, z czego rodziny i znajomi rozpoznali ciała 53 osób. Odnaleziono także okop, do którego wrzucono ciała przynajmniej 218 pensjonariuszy Krajowych Zakładów Opieki Społecznej w Chojnicach. Z niewyjaśnionych do chwili obecnej powodów podjęto jedynie czaszki 61 ofiar. W trakcie jednej z wizji lokalnych natrafiono także na ślady spalenizny będące świadectwem mordu ze stycznia 1945 roku. Tych szczątków także nie ekshumowano po wojnie.
Etnografia Doliny Śmierci
Ofiary zamordowane przez Niemców jesienią 1939 roku w Dolinie Śmierci to w dużej części byli mieszkańcy Chojnic i powiatu chojnickiego. Rodziny części z nich nadal żyją w mieście i regionie. W celu prześledzenia współczesnej roli i znaczenia Doliny Śmierci w ramach prac projektowych prowadzono badania etnograficzne.
Szczególnie cennymi wynikami tych poszukiwań są wywiady z tymi, którzy stracili swoich ojców, dziadków czy też pradziadków w Dolinie Śmierci. Jednym z najważniejszych świadków była Urszula Steinke, której ojciec Alojzy Słomiński został zamordowany na północnych obrzeżach Chojnic. Tego rodzaju rozmowy pozwoliły na analizę dróg jakimi pamięć o ofiarach była przekazywana z pokolenia na pokolenie wśród najbliższych. Co więcej, zadokumentowaliśmy nie tylko wcześniej niepublikowane wspomnienia rodzinne. Część potomków ofiar posiada w prywatnych archiwach różnego rodzaju pamiątki rodzinne (np. zdjęcia, dokumenty pisane, materialne artefakty), które nigdy wcześniej nie zostały opisane. Tego rodzaju pamiątki są w istocie bardzo cennymi źródłami historycznymi.
Badania etnograficzne miały także ważne implikacje dotyczące planowania prac archeologicznych. Jednym ze świadków był pan Kazimierz, który jako 13-letni chłopak przyglądał się pracom ekshumacyjnym z jesieni 1945 roku. W trakcie jednej z wizyt w Dolinie Śmierci wraz z kolegą odnalazł zwęglone fragmenty drewna oraz spalone kości, które jego zdaniem mogły być szczątkami ludzkimi.
Archeologia Doliny Śmierci
Celem badań archeologicznych była próba odnalezienia materialnych śladów zbrodni, do których dochodziło w czasie II wojny światowej w Dolinie Śmierci. Hipotezą badawczą było przekonanie, że skala i masowy charakter egzekucji, do których dochodziło na obrzeżach miasta jesienią 1939 roku oraz w drugiej połowie stycznia 1945 roku musiały pozostawić materialny ślad chociażby w postaci łusek, pocisków czy też rzeczy osobistych należących do ofiar oraz katów. Z kwerend archiwalnych wiadomym było, że w trakcie ekshumacji nie wydobyto szczątków wszystkich ofiar. Wykorzystując metody i narzędzia badań archeologicznych udało się część dowodów niemieckich zbrodni z Doliny Śmierci odnaleźć, zadokumentować i zmapować.
W trakcie prac terenowych odkryto łącznie 348 artefaktów metalowych. Są wśród nich przedmioty świadczące o XIX-wiecznej historii miejsca (m.in. kule muszkietowe, guziki cywilne). Niemniej jednak większość z odnalezionych rzeczy to ślady zbrodni zarówno z jesieni 1939 roku, jak i z drugiej połowy stycznia 1945 roku. Z jesiennymi mordami z 1939 roku należy łączyć łuski i pociski od karabinu systemu Mauser, odznakę Przysposobienia Wojskowego Kobiet czy też orzełka wz.27 z czapki polskiej Policji Państwowej, by wymienić jedynie część znalezisk.
Najważniejszym jednak znaleziskiem tegorocznych działań w ramach „Archeologii Doliny Śmierci” było zlokalizowanie miejsca egzekucji i palenia ciał ofiar z drugiej połowy stycznia 1945 roku. Wśród dowodów zbrodni są m.in. łuski i pociski od niemieckich pistoletów Walther PPK oraz P08 Parabellum, fragmenty spalonych artefaktów, dwie sprzączki od pasów (w tym od pasa głównego oficerskiego wz.19), guziki cywilne czy też metalowe podbicia butów – tzw. podkówki. Zespołowi badawczemu udało się zlokalizować spalone fragmenty drewna, które posłużyło do budowy stosu. Zabezpieczono także spalone szczątki ludzkie.
Podsumowanie
Po wojnie rodzice przestrzegali swoje pociechy przed zabawami na terenie Doliny Śmierci, bo jak usłyszał jeden z naszych informatorów od swojego ojca: „diabeł pali tam [w Dolinie Śmierci – dopisek D.K.] złoto”. Faktycznie, w Dolinie Śmierci nie tyle złoto palono, co raczej ciała ofiar. Część materialnych śladów niemieckich zbrodni udało się odkryć, zadokumentować oraz zmapować w ramach tegorocznych prac projektowych. Resztę informacji na temat tegorocznych badań znajdziecie Państwo tutaj.
Podziękowania
Dofinansowano ze środków Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego pochodzących z Funduszu Promocji Kultury. Finansowo prace wspiera także Instytut Archeologii i Etnologii PAN oraz miasto Chojnice.
Osobne podziękowania składamy członkom Grh Ziemi Krajeńskiej oraz Elbląskiemu Stowarzyszeniu Eksploracyjnemu Ilfing za aktywny udział w pracach terenowych i pomoc w opracowaniu pozyskanego materiału zabytkowego. Także Andrzej Lorbiecki podzielił się z nami swoimi osobistymi ustaleniami na temat historii Doliny Śmierci. Dziękujemy ponadto wszystkim, którzy w taki czy inny sposób pomagają nam w realizacji projektu.
Autor: Dawid Kobiałka
No i gdzie te 30-35 tys. ofiar?